Bobby McFerrin, czarnoskóry nowojorczyk, z charakterystyczną burzą dreadów, doceniany głównie ze względu na wybitne osiągnięcia na gruncie muzyki jazzowej. W muzyce popularnej pozostawił ślad w postaci nieśmiertelnego hitu Don't Worry, Be Happy.
Nie martw się, bądź szczęśliwy. Niespełna 4-minutowy hymn optymistów. Banalny? Eee tam.
Ów pogodny apel Bobby'ego McFerrina to w rzeczywistości sentencja autorstwa Mehera Baby, indyjskiego mistrza duchowego. Swego czasu słowa te drukowane były na plakatach z wizerunkiem uśmiechniętego Baby. Sam McFerrin zainspirowany tymże plakatem spłodził w 1988 roku przebój, który chyba każdy potrafi „wypstrykać” palcami i zagwizdać, razem z charakterystycznym „niby-chórem”. Oryginalna wersja jest w całości wykonana a capella, jednak sprawność muzyka w posługiwaniu się narządem mowy jak i członkami ciała, może skłaniać do podejrzeń, czy na pewno nie mamy do czynienia z żadnym instrumentem muzycznym. Wszystkie dźwięki, o charakterze perkusyjnym, stworzone są przez autora i odpowiednio zmontowane, co daje wrażenie chóralności. Piosenka utrzymana jest w reggeowym, karaibskim stylu. Jest rytmicznie i radośnie.
Oprócz warstwy tekstowej, do afirmowania życia przekonuje nas wideoklip, w którym wystąpili - poza autorem - Robin Williams i Bill Irwin. Fabuła najeżona jest gagami i dowcipami. Wyraz twarzy siedzącego w fotelu McFerrina, w połączeniu ze zdaniem Look at me, I'm happy musi przekonać największego nawet czarnowidza. Chociaż na te kilka minut. Mimo, że teledysk plasuje się na wysokiej pozycji w rankingach na najgorszy wideoklip, można pokusić się o stwierdzenie, że jest po prostu niezobowiązująco śmieszny.
Autor jest przede wszystkim świetnym muzykiem jazzowym, jednak masowo kojarzony jest właśnie z tym utworem. Ku rozczarowaniu fanów McFerrin od lat nie wykonuje swojego wielkiego przeboju na koncertach. Pamiętam zbiorowy smutek po koncercie w Warszawie w 2000 roku.
Piosenka pochodzi z albumu Simple Pleasures, który dzięki temu pokrył się trzykrotną platyną. Znalazł się też na soundtracku do filmu Coctail, z Tomem Cruisem w roli głównej.
Oczywiście jak na superpopularny one hit wonder przystało, piosenka doczekała się wielu coverów. Szczególnie lokalnych – np. greckiego zespołu Katsmiha Brothers, bądź czarnogórskiego muzyka Rambo Amadeusa, który sparodiował utwór, zmieniając tytuł na Don't Happy, Be Worry, co miało związek z toczącą się wówczas wojną w Jugosławii.
W 1989 roku Bobby McFerrin odebrał nagrodę Grammy za piosenkę roku. Don't Worry, Be Happy to też pierwsza piosenka wykonana a capella, która przez dwa tygodnie utrzymywała się na pierwszym miejscu amerykańskiej listy Billboard Hot 100.